wtorek, 17 stycznia 2017

Julius Madritsch w książce Martina Spetta "Reflections of The Soul"

Martin Spett w książce “Reflections of the Soul" opowiada historię swojego życia, ale również żydowskiej społeczności żyjącej w Polsce przed II wojną światową oraz w czasach Holokaustu, natomiast w części swojej książki opisującej życie w tarnowskim getcie pisze też o pracy w tarnowskich zakładach Juliusa Madritscha.
Cała historia zaczyna się, kiedy jako mały chłopiec mieszkający w Tarnowie uczęszczał do prywatnej religijnej szkoły podstawowej. Wspomina również o swoich relacjach z przyjaciółmi, jak uwielbiali wspólnie odkrywać miasto. Jego rodzina była duża, lecz jak wspomina, nie brakowało w niej miłości. Jego matka, Sara Leisten, była obywatelką USA, zaś ojciec, Arthur Spett, był Polakiem. Miał on również siostrę Rózię, teraz nazywaną Roslyn.
Autor porusza również temat ludności żydowskiej przed wybuchem wojny. Mieszkający w Tarnowie Żydzi mogli kultywować swoją religię w synagogach, zasiadali w radzie miejskiej, posiadali własne sklepy i warsztaty, oczywiście mogli się też poruszać swobodnie po Tarnowie. Sytuacja uległa zmianie w 1937 roku, po wprowadzeniu przez polski rząd prawa sprzyjającego postawom antysemityzmu. Wówczas to wielu Żydów pracujących w administracji państwowej zostało zastąpionych przez nie-Żydów.  Sytuacja stała się dramatyczna we wrześniu 1939 roku, kiedy wybuchła II wojna światowa. Martin opowiada, jak jako 11-letni chłopiec obserwował wkraczające do Tarnowa niemieckie wojska. Mimo, iż był bardzo młody, czuł narastające napięcie, jakie panowało wśród mieszkańców miasta.
Autor opisuje brutalność niemieckich żołnierzy. Pierwszym przykładem był ich nowy "sport". Polegał on na wyodrębnieniu starszych mężczyzn narodowości żydowskiej i nakazywaniu im na kolanach czyścić gołymi rękami koński nawóz. Oprócz tego, niemieccy żołnierze nożami i scyzorykami obcinali im brody. W późniejszym czasie stawali się coraz bardziej brutalni. Martin Spett opisuje sytuacje, kiedy Niemcy rozcinali brzuchy kobietom w ciąży, a małe niemowlęta wyciągali i zabijali na oczach ich matek. Nienawiść w stosunku do Żydów szerzyła się z dnia na dzień. Niemiecka administracja nękała Żydów niezwykle rozbudowaną machiną propagandową. Według autora również Polacy mieli w tym swój udział, ponieważ powstawało wiele murali z negatywnymi hasłami w stosunku do ludności żydowskiej.
Martin Spett wspomina także o tym, jak trafił razem ze swoją matką do fabryki Juliusa Madritscha, przyjaciela Oskara Schindlera. Jego praca polegała na przygotowywaniu ubrań do prasowania. Pewnego dnia, podczas noszenia ciężkich płaszczy na barkach, zatrzymała go w fabryce pewna grupa ludzi. Pochylony pod ciężarem płaszczy, nie mógł dostrzec ich twarzy. Okazało się, iż była to grupa inspektorów z Berlina. Wśród nich znajdowała się też żona Madritscha, której zrobiło się żal małego chłopca. Został on potem wezwany na rozmowę do biura swojego szefa. Przypuszczał, iż zostanie zwolniony, jednak tak się nie stało. Madritsch zapytał go, czy jest głodny, po czym dodał, że jeśli będzie czegokolwiek potrzebować, to powinien przyjść do niego. Wykorzystał on to, kiedy jeden z oficerów stwierdził, iż jego matka jest za stara, aby móc pracować dla Madritscha. Wtedy zebrał się na odwagę i podszedł do stojącego nieco dalej swojego szefa. Po tym jak mały Martin wytłumaczył mu całą sytuację, Madritsch rozkazał, aby oficer zapisał jego matkę w księdze rejestracyjnej, co zapewniało jej bezpieczeństwo i dalszą pracę.
Martin Spett wspomina ten okres jako bardzo ciężki dla niego, ale również dla jego rodziny i całej ludności żydowskiej. Jednak postać Juliusa Madritscha pokazuje, że nawet w tak ciężkich czasach można było okazać ludzką twarz i nie godzić się na powszechnie panujący terror, starając się pomóc jak największej liczbie ludzi.


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Unordered List

Theme Support

Unordered List