Książki

"Arka Schindlera"

Thomas Keneally w swojej książce "Arka Schindlera" opisuje historię Oskara Schindlera, oraz to, jak udało mu się uratować setki Żydów przed śmiercią z rąk Niemców. W książce oprócz Schindlera pojawia się nazwisko Juliusa Madritscha, który tak jak Oskar miał fabryki, w których zatrudniał Żydów, dzięki czemu wielu z jego pracowników udało się przetrwać Holokaust.
W książce Keneally’ego Julius Madritsch jest ukazany jako znajomy Schindlera, obracający się w tych samych kręgach. Madritsch był również wspólnikiem Oskara. Tak jak i on dbał o swoich pracowników, dostarczając im nielegalnie porcje chleba i innych niezbędnych produktów żywieniowych.
W książce ukazano też  jak ciężkie zmagania musieli prowadzić Schindler i Madritsch. Autor uświadamia nam wagę tych decyzji, oraz zaangażowanie w pomoc cierpiącym. Obaj właściciele fabryk często dokładali z własnych oszczędności, budując kolejne nowe fabryki zatrudniające nowych pracowników, czy też próbując przekupić wpływowe osoby.

Według Keneally’ego Madritsch był znany z tego, iż okazywał człowieczeństwo każdemu, kto tylko potrzebował. Był zaangażowany w swoją działalność. Miał obrany cel, aby pomóc jak największej liczbie osób. Dla niego jak i dla Schindlera każde życie było na wagę złota. Chcieli pomóc swoim pracownikom jak tylko się dało.

Od 1943 pracownicy fabryki Madritscha zajmowali się produkcją mundurów dla Wehrmachtu. Po likwidacji Getta w Tarnowie i Krakowie, pracownicy zostali przeniesieni do fabryki w Płaszowie. Jednak ten fakt okazał się dziwny dla osób z kręgu Madritscha. Uważali oni, że utrzymywanie fabryki na terenie Płaszowa  nie jest opłacalne. Usiłowali go przekonać żeby zamknął swój zakład, a wszystko co w nim miał, np. maszyny do szycia, odzyska z powrotem i otworzy nową działalność gdzieś, gdzie znajdzie kompetentnych pracowników. Madritsch jednak nie chciał przystać na te propozycje. Autor uważa, że mogło na jego decyzje i upór wpłynąć fakt iż córka Madritscha i jeden z jego pracowników, pewien młody Żyd z tarnowskiego getta, byli w sobie bardzo zakochani. Ich uczucie jednak nie mogło wyjść poza teren fabryki, byli zmuszani spotykać się tylko potajemnie i być bardzo ostrożni. Takie związki, w kręgach w których obracał się Madritsch były niedopuszczalne oraz bardzo ryzykowne ponieważ gdyby wyszło to na jaw cała rodzina Madritscha mogła ucierpieć.

Za swoje zasługi, Madritsch został uhonorowany tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Thomas Keneally pisze o Madritschu, że był tylko człowiekiem, ale zrobił dla “swoich Żydów” tyle, ile tylko był w stanie. Poświęcił dla nich wiele i na pewno nie było to poświęcenie na marne.


"Reflections of The Soul"

Martin Spett w książce “Reflections of the Soul" opowiada historię swojego życia, ale również żydowskiej społeczności żyjącej w Polsce przed II wojną światową oraz w czasach Holokaustu, natomiast w części swojej książki opisującej życie w tarnowskim getcie pisze też o pracy w tarnowskich zakładach Juliusa Madritscha.
 Cała historia zaczyna się, kiedy jako mały chłopiec mieszkający w Tarnowie uczęszczał do prywatnej religijnej szkoły podstawowej. Wspomina również o swoich relacjach z przyjaciółmi, jak uwielbiali wspólnie odkrywać miasto. Jego rodzina była duża, lecz jak wspomina, nie brakowało w niej miłości. Jego matka, Sara Leisten, była obywatelką USA, zaś ojciec, Arthur Spett, był Polakiem. Miał on również siostrę Rózię, teraz nazywaną Roslyn. 
Autor porusza również temat ludności żydowskiej przed wybuchem wojny. Mieszkający w Tarnowie Żydzi mogli kultywować swoją religię w synagogach, zasiadali w radzie miejskiej, posiadali własne sklepy i warsztaty, oczywiście mogli się też poruszać swobodnie po Tarnowie. Sytuacja uległa zmianie w 1937 roku, po wprowadzeniu przez polski rząd prawa sprzyjającego postawom antysemityzmu. Wówczas to wielu Żydów pracujących w administracji państwowej zostało zastąpionych przez nie-Żydów.  Sytuacja stała się dramatyczna we wrześniu 1939 roku, kiedy wybuchła II wojna światowa. Martin opowiada, jak jako 11-letni chłopiec obserwował wkraczające do Tarnowa niemieckie wojska. Mimo, iż był bardzo młody, czuł narastające napięcie, jakie panowało wśród mieszkańców miasta. 
 Autor opisuje brutalność niemieckich żołnierzy. Pierwszym przykładem był ich nowy "sport". Polegał on na wyodrębnieniu starszych mężczyzn narodowości żydowskiej i nakazywaniu im na kolanach czyścić gołymi rękami koński nawóz. Oprócz tego, niemieccy żołnierze nożami i scyzorykami obcinali im brody. W późniejszym czasie stawali się coraz bardziej brutalni. Martin Spett opisuje sytuacje, kiedy Niemcy rozcinali brzuchy kobietom w ciąży, a małe niemowlęta wyciągali i zabijali na oczach ich matek. Nienawiść w stosunku do Żydów szerzyła się z dnia na dzień. Niemiecka administracja nękała Żydów niezwykle rozbudowaną machiną propagandową. Według autora również Polacy mieli w tym swój udział, ponieważ powstawało wiele murali z negatywnymi hasłami w stosunku do ludności żydowskiej. 
 Martin Spett wspomina także o tym, jak trafił razem ze swoją matką do fabryki Juliusa Madritscha, przyjaciela Oskara Schindlera. Jego praca polegała na przygotowywaniu ubrań do prasowania. Pewnego dnia, podczas noszenia ciężkich płaszczy na barkach, zatrzymała go w fabryce pewna grupa ludzi. Pochylony pod ciężarem płaszczy, nie mógł dostrzec ich twarzy. Okazało się, iż była to grupa inspektorów z Berlina. Wśród nich znajdowała się też żona Madritscha, której zrobiło się żal małego chłopca. Został on potem wezwany na rozmowę do biura swojego szefa. Przypuszczał, iż zostanie zwolniony, jednak tak się nie stało. Madritsch zapytał go, czy jest głodny, po czym dodał, że jeśli będzie czegokolwiek potrzebować, to powinien przyjść do niego. Wykorzystał on to, kiedy jeden z oficerów stwierdził, iż jego matka jest za stara, aby móc pracować dla Madritscha. Wtedy zebrał się na odwagę i podszedł do stojącego nieco dalej swojego szefa. Po tym jak mały Martin wytłumaczył mu całą sytuację, Madritsch rozkazał, aby oficer zapisał jego matkę w księdze rejestracyjnej, co zapewniało jej bezpieczeństwo i dalszą pracę. 
Martin Spett wspomina ten okres jako bardzo ciężki dla niego, ale również dla jego rodziny i całej ludności żydowskiej. Jednak postać Juliusa Madritscha pokazuje, że nawet w tak ciężkich czasach można było okazać ludzką twarz i nie godzić się na powszechnie panujący terror, starając się pomóc jak największej liczbie ludzi. 


"The Righteous- The Unsung Heroes of the Holocaust"

Martin Gilbert w swojej książce pt. “The Righteous: The Unsung Heroes of the Holocaust” opisuje działania Madritscha, jak wiele zrobił, jak wiele ryzykował żeby ocalić jak najwięcej Żydów w czasie wojny. Historię wzbogaca wspomnieniami dra Adolfa Leenhrdta, Yaakova Sternberga i cytatami z książki samego Juliusa Madritscha. 
   Madritsch nie tylko ratował wiele żyć dając ludziom zatrudnienie. Zapewniał im na tyle dużo chleba, aby mogli na część sprzedać i kupić inne potrzebne towary. Sama kuchnia była koszerna lub częściowo-koszerna, co niewątpliwie było niezwykle ważne dla ludzi, którzy z nieustannie odczuwali piętno z powodu swojej religii. 
   Pracowników było o wiele więcej niż tego wymagała fabryka, po 3 przy maszynach, które spokojnie mogłaby obsłużyć jedna osoba. Wszystko po to, żeby ochronić jeszcze jednego człowieka, i jeszcze jednego…Madritsch nie dyskryminował ich, nawet jeśli wielu było w podeszłym wieku, zapewniał o ich wartości i niezbędności ich pracy. Nie było to łatwe, tym bardziej, że w pewnym momencie sadystyczny komendant krakowskiego obozu próbował mu przeszkodzić. Mimo tego tak, jak mimo innych przeszkód, Madritsch realizował swoje heroiczne czyny. Nawet kiedy zaopatrywanie pracowników - więźniów obozu spotykało na swojej drodze oficerów SS, którzy jednak mniej dostrzegali za pewną opłatą…
   Po likwidacji getta (czemu przewodził Amon Goeth) w Płaszowie, Madritsch sprowadził swoich pracowników do Bochni i Tarnowa, w czym wsparł go nie tylko jego menedżer, Raimund Titsch, ale także wyżej wspomniany dr Adolf Leenhardt i Oswald Bosko.
   Oprócz ochrony na miejscu, Madritsch umożliwiał Żydom również ucieczkę za słowacką granicę, a nawet do Węgier - za pośrednictwem fabryki w Piwnicznej. 
   Nawet kiedy po jednej z okresowych selekcji część pracowników została wysłana do innego obozu, dbał aby nic złego im się nie stało. 
   Kiedy z kolei zamknięto krakowskie fabryki, Madritsch wraz z Titschem nawiązali współpracę z innym właścicielem zakładów produkujących zaopatrzenie wojenne dla Niemców - Oscarem Schindlerem, który zgodził się zatrudnić sporą część z pracowników. 
   Tak jak i Schindler, choć niewielu o tym wie, Julius Madritsch jest jednym spośród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. 




„Sentenced to remember”

            William Kornbluth - autor książki „Sentenced to remember” był naocznym świadkiem wydarzeń, które miały miejsce podczas Holokaustu.  Swoje wspomnienia zaczyna od okresu, gdy był małym chłopcem,  pochodzącym z żydowskiej rodziny.  Mieszkał w Tarnowie, mieście w południowej Polsce i tam też chodził do szkoły. Już wtedy odczuł niechęć ludzi do Żydów, kiedy to jego rówieśnicy wyśmiewali się z niego, czy nawet bili z tego powodu. Horror zaczął się dopiero kiedy w 1939 roku do Tarnowa wkroczyły oddziały niemieckie. 
             Kornbluth bardzo dokładnie opisuje swoje przeżycia oraz losy jego i jego rodziny. Zawarł również w swoich wspomnieniach mnóstwo wzmianek dotyczących Juliusa Madritscha. 
             Po przeniesieniu rodziny Kornblutha do getta, jego brat Natan – wykwalifikowany rzemieślnik – został zatrudniony u Madritscha, producenta mundurów dla niemieckich sił zbrojnych. Wkrótce do pracy przyjęto też samego autora. Aby zdobyć zatrudnienie u Madritscha, wystarczyło jedynie pobieżnie pokazać umiejętność szycia.  Kornbluth opisuje, że miejsce to okazało się mieć zasadnicze znaczenie w ich długoterminowym przetrwaniu. Natomiast w  perspektywie krótkoterminowej umożliwiło kontynuowanie niebezpiecznej, ale zasadniczej praktyki - powrotu do getta z jedzeniem. 
              Wspomina też, że zatrudnienie u Madritscha dało jego siostrze Bronce tymczasową ochronę. Uniknęła ona wówczas procesu selekcji. Bez identyfikacji nie miało się żadnych szans podczas zatrzymania. Zaświadczenie o zatrudnieniu było niekiedy wszystkim co decydowało o życiu lub śmierci. Dlatego, aby uchronić Simona, który był w getcie bity, głodzony i skazany na ciężką pracę, zorganizowano mu identyfikator i zatrudnienie u Madritscha. Był on ekspertem od maszyn do szycia, a to uczyniło go cennym dla Madritscha oraz utrzymało go przy życiu. 
             We wrześniu 1942 roku, podczas likwidacji tarnowskiego getta i wywozu Żydów z Tarnowa do obozu koncentracyjnego w Płaszowie, wszyscy ci, którzy pracowali dla Madritscha, mieli osobną selekcję. Wiele kobiet zostało oddzielonych od głównej grupy. Madritschowi nakazano, aby wybrał pracowników, którzy mają  zostać wysłani do pieców Oświęcimia i czuł, że nie będzie mógł tego robić bez strażników SS.  Po drugiej selekcji ludzie pracujący dla Madritscha zostali załadowani  do  pociągu przeznaczonego dla bydła, kilkadziesiąt na wagon kolejowy i wywieziono ich do Płaszowa.Ta kwestia była omawiana w Instytucie Yad Vashem podczas rozpatrywania kandydatury Madritscha do tytułu “Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata”, jednak uznano, że w tych okolicznościach postępowanie Madritscha było niezależne od jego woli.
                William Kornbluth,  Natan i  Simon nadal pracowali dla Madritscha, ponieważ fabryka  została założona również w Płaszowie. W tym momencie ich obawy zmniejszyły się. Wiedzieli, że mają pracować, a nie czekać na śmierć. Ci, którzy pracowali dla Madritscha, byli traktowani łagodniej niż więźniowie, którzy byli codziennie wysyłani na inne stanowiska robocze w Płaszowie czy w Krakowie. W przeciwieństwie do nich, jego  pracownicy pracowali mniej brutalnie w barakach. Byli też beneficjentami niepisanego prawa w Płaszowie, że robotnicy  Madritscha nie podlegali rozstrzelaniu. W przeciwnym razie prowadziliby normalny tryb obozowy. Podejrzewali, że Madritsch przekupił Goetha lub też dowódca obozu był cichym partnerem. Fabryka wytwarzała ok. dwadzieścia tysięcy mundurów dla wojska miesięcznie i była niezmiernie opłacalna. Madritsch płacił niemieckim władzom 7,50 marki dziennie za każdego mężczyznę i 5,00 marki za kobietę. Zyski wszystkich zaangażowanych były ogromne. 
            Raymond Titsch – współpracownik Madritscha, człowiek humanitarny i przyzwoity, nadzorował zakład. Zajmował się dostarczaniem dodatkowych porcji chleba do baraków fabryki w Krakowie, aby uzupełnić  skromne racje żywnościowe w obozie. Było to przestępstwo, za które groziła surowa kara. Życie w obozie było bardzo ciężkie. Często brakowało racji żywnościowych i ludzie głodowali. Nie było dostępu do dodatkowych potraw. Niektórzy więźniowie przemycali jedzenie do obozu, czym narażali swoje życie. Kornbluth twierdzi, że jedynie fabryka Madritscha była inna, a ludzie byli tam „szczęśliwi”.
              Korzystanie z latryn w obozie w Płaszowie było dla nich prawdziwą torturą. Aby dostać się do nich, trzeba było przejść przez jezioro moczu o głębokości kilku centymetrów. Wszystkie pomieszczenia latrynowe były pokryte odchodami więźniów z biegunką. Nie było papieru i było mało miejsca.  O wiele lepsze warunki mieli pracownicy Madritscha, gdyż latryna przy ich baraku była lepiej utrzymana niż latryny obozowe.
               William Kornbluth wielokrotnie wspomina Madritscha w swojej książce. Miał on z nim bezpośrednie do czynienia, gdyż Julius ocalił jego, jak i najbliższą rodzinę, a razem z nimi mnóstwo innych więźniów. Jest to naoczne świadectwo o Madritschu jako o człowieku ratującym Żydów przed zagładą.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Unordered List

Theme Support

Unordered List