środa, 31 maja 2017

Ron Unger remembers Madritsch - exclusive video interview

Especially for us Ron (Romek) Unger, now living in the USA, recorded a video-interview about what role Madritsch played in his and his family's life. Ron's Father, Moses (Moniek) Unger and Leah (Lotka) Unger, lived in Tarnów even before the war. Moses had his workshop and a shop with gramophones, bicycles, typewriters and sewing machines in Walowa Street. As a little boy, Ron learned from his father how to repair this type equipment, which proved useful when Julius Madritsch was looking for people to service sewing machines in his Tarnów factories.



Share:

wtorek, 30 maja 2017

Ron Unger wspomina pracę u Madritscha

Specjalnie dla nas Pan Ron (Romek) Unger, mieszkający obecnie w USA, opowiedział do kamery o tym, jaką rolę w życiu jego i jego rodziny odegrał Julius Madritsch. Ojciec Pana Rona, Mojżesz/Mosze (Moniek) Unger i Lea (Lotka) Unger, mieszkali w Tarnowie jeszcze przed wojną. Mojżesz miał warsztat oraz sklep z gramofonami, rowerami, maszynami do pisania i maszynami do szycia na ulicy Wałowej. Jako mały chłopiec, Ron nauczył się przy ojcu naprawiać te urządzenia, co okazało się przydatne, kiedy Julius Madritsch poszukiwał ludzi do serwisowania maszyn do szycia w swoich tarnowskich zakładach.



Share:

sobota, 20 maja 2017

Artykuł na portalu Deutsche Welle



W maju 2017 roku Pani Monika Sieradzka, dziennikarka niemieckiego
portalu Deutsche Welle, przeprowadziła z nami wywiad dotyczący naszego
projektu, który ukazał się na stronie www.dw.pl “Uczniowie odkrywają tarnowskiego Schindlera” 
Share:

Article on portal Deutsche Welle



In May 2017 Mrs Monika Sieradzka, the journalist german portal Deutsche Welle interview with us about our project, which appear on the website www.dw.pl “Uczniowie odkrywają tarnowskiego Schindlera” 
Share:

wtorek, 16 maja 2017

Tworzymy polski wpis o Madritschu w Wikipedii

   Wikipedia to ogromna skarbnica wiedzy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy wiele osób woli kliknąć kilka razy na klawiaturze niż szukać w książkach czy słownikach. Zawiera setki tysięcy artykułów, tym bardziej spore było nasze zdziwienie gdy okazało się, że brak jej wpisu o Juliusu Madritschu, który przecież tak wiele żyć uratował..

    Trafiliśmy na angielską, niemiecką, a nawet hebrajską wersję, ale polskiej - ani śladu. Wydaje się to absurdalne - nikt z kraju, w którym tyle dobrego dokonał, nie napisał o nim ani jednej wzmianki w jednym z najpopularniejszych źródeł wiedzy.
   Jak to? Czy Polacy nie słyszeli o "tarnowskim Schindlerze"? - pomyśleliśmy i przeszliśmy do działania - skoro jeszcze nie słyszeli, niedługo usłyszą, przeczytają...

   Tak zaczęła się nasza praca nad polską wersją strony wikipedycznej poświęconej Juliusowi Madritschowi. Informacje z anglojęzycznego artykułu przetłumaczyliśmy, dodaliśmy fakty poznane z przeróżnych (zarówno polskich jak angielskich) źródeł. Zgłębiając je poznaliśmy kilka osób związanych bliżej lub dalej z Madritschem, które chętnie podzieliły się z nami wspomnieniami. Niemało też dowiedzieliśmy się czytając kilka książek, w których ten czy ów wspomina np. jak pracował w jednej z fabryk Juliusa Madritscha.

  Dzięki wspólnej pracy ostatecznie powstał artykuł na Wikipedii, umożliwiający Polakom w łatwy sposób dostęp do wiedzy o tym niesamowitym człowieku, który wykazał się bohaterstwem właśnie w naszej ojczyźnie - Polsce. Być może kiedyś przeczyta go ktoś, kogo ojciec czy dziadek zawdzięcza swoje życie właśnie Madritschowi.
Share:

sobota, 13 maja 2017

Julius Madritsch in William Kornbluth's book "Sentenced to remember"

         

            The author of the book "Sentenced to Remember" was an eyewitness to the events that took place during the Holocaust. His memories begin with a period, when he was a small boy deriving from a Jewish family.  He lived in Tarnow, a city in southern Poland and went to school there. Already at that time he felt the reluctance from the people to the Jews, when his peers ridiculed him or even hit him. Horror began only, when in 1939 German troops entered to Tarnów.
             Kornbluth very accurately describes his experiences and the fate of his and his family. He has included in his memoirs numerous references to Julius Madritsch.
             After transferring the Kornbluth family to the ghetto, his brother Natan - a skilled craftsman - was employed by Madritsch, a manufacturer of uniforms for the German armed forces. Soon the author was accepted to work too. To get a job at Madritsch, it was enough to show only the skill of sewing.  Kornbluth describes that this place has proved to be essential in their long-term survival. Whereas, in the short term, it allowed for continuation of dangerous but essential practice - returning to the ghetto with food.
              He also mentions that Madritsch's employment gave temporary protection his sister Bronka. She avoided the selection process at the time. Without identification, there was no chance during the detention.The employment certificate was sometimes all was decided about life or death. Therefore, to protect Simon, who was beaten in the ghetto , starved and sentenced to hard work, it was organized ID for him and employment at Madritsch.He was an expert on sewing machines, and that made him valuable to Madritsch and kept him alive.
             In September 1942, during the liquidation of the Ghetto in Tarnów and the export of Jews from Tarnów to the concentration camp in Plaszow, all those, who worked for Madritsch had a separate selection. Many women have been separated from the main group. The SS guards ordered to Madritsch to choose the workers who are to be sent to the ovens of Auschwitz and he felt, that he would not be able to do so without them. After the second selection, people working for Madritsch were loaded onto a train for cattle, several dozen on a railway wagon and taken to Płaszów. This issue was discussed at the Yad Vashem Institute during the considering Madritsch's candidacy for the title of "Righteous Among the Nations," but Madritsch's behavior was considered independent of his will in these circumstances.
           William Kornbluth, Natan and Simon continued to work for Madritsch, since the factory was also founded in Plaszow. At this point, their fears diminished. They knew they were supposed to work, not wait for death. Those, who worked for Madritsch, were treated more mildly than prisoners, who were sent daily to other posts in Płaszów or Kraków. Unlike them, his staff worked less brutally in the barracks. They were also beneficiaries of the unwritten law in Płaszów, that Madritsch's workers were not subject to shootings. Otherwise, they would be run the normal camp mode. They suspected, that Madritsch bribed Goeth or the camp commander was his quiet partner.The factory produced about twenty thousand uniforms a month and was extremely profitable. Madritsch paid the German authorities 7.50 marks a day for every man and 5.00 marks for a woman. The profits of all involved were enormous.
          Raymond Titsch - Madritsch's co-worker, humanitarian and decent man, oversaw the plant. He was in charge of delivering additional bread slices to the factory barracks in Kraków, to supplement the modest food rations in the camp. It was a crime, for which there was a severe punishment. The life in the camp was very heavy. Often lacked food ration and people starved. There was no access to additional dishes. Some prisoners smuggled food into the camp, putting their lives at risk. Kornbluth claims, that only the Madritsch factory was different, and the people were "happy" there.
             Using the latrines in the camp in Płaszów was a real torture for them. To get to them, you had to go through the lake of urine at a depth of a few centimeters. All the latrine spaces were covered with excrement from the many prisoners with diarrhea.  There was no paper and not enough space. The employees of Madritsch had much better conditions, because the latrines at their barrack was better kept than the camp latrines.
               William Kornbluth repeatedly mentions Madritsch in his book. He had a direct connection with him, as Julius saved him and his immediate family, and with them many other prisoners. This is an eyewitness testimony about Madritsch as a man saving Jews from extinction.

Share:

Julius Madritsch w książce Williama Kornblutha "Sentenced to remember"

         
             Autor książki „Sentenced to remember” był naocznym świadkiem wydarzeń, które miały miejsce podczas Holokaustu.  Swoje wspomnienia zaczyna od okresu, gdy był małym chłopcem,  pochodzącym z żydowskiej rodziny.  Mieszkał w Tarnowie, mieście w południowej Polsce i tam też chodził do szkoły. Już wtedy odczuł niechęć ludzi do Żydów, kiedy to jego rówieśnicy wyśmiewali się z niego, czy nawet bili z tego powodu. Horror zaczął się dopiero kiedy w 1939 roku do Tarnowa wkroczy oddziały niemieckie.
             Kornbluth bardzo dokładnie opisuje swoje przeżycia oraz losy jego i jego rodziny. Zawarł również w swoich wspomnieniach mnóstwo wzmianek dotyczących Juliusa Madritscha.
             Po przeniesieniu rodziny Kornblutha do getta, jego brat Natan – wykwalifikowany rzemieślnik – został zatrudniony u Madritscha, producenta mundurów dla niemieckich sił zbrojnych. Wkrótce do pracy przyjęto też samego autora. Aby zdobyć zatrudnienie u Madritscha, wystarczyło jedynie pobieżnie pokazać umiejętność szycia.  Kornbluth opisuje, że miejsce to okazało się mieć zasadnicze znaczenie w ich długoterminowym przetrwaniu. Natomiast w  perspektywie krótkoterminowej umożliwiło kontynuowanie niebezpiecznej, ale zasadniczej praktyki - powrotu do getta z jedzeniem.
              Wspomina też, że zatrudnienie u Madritscha dało jego siostrze Bronce tymczasową ochronę. Uniknęła ona wówczas procesu selekcji. Bez identyfikacji nie miało się żadnych szans podczas zatrzymania. Zaświadczenie o zatrudnieniu było niekiedy wszystkim co decydowało o życiu lub śmierci. Dlatego, aby uchronić Simona, który był w getcie bity, głodzony i skazany na ciężką pracę, zorganizowano mu identyfikator i zatrudnienie u Madritscha. Był on ekspertem od maszyn do szycia, a to uczyniło go cennym dla Madritscha oraz utrzymało go przy życiu.
             We wrześniu 1942 roku, podczas likwidacji tarnowskiego getta i wywozu Żydów z Tarnowa do obozu koncentracyjnego w Płaszowie, wszyscy ci, którzy pracowali dla Madritscha, mieli osobną selekcję. Wiele kobiet zostało oddzielonych od głównej grupy. Madritschowi nakazano, aby wybrał pracowników, którzy mają  zostać wysłani do pieców Oświęcimia i czuł, że nie będzie mógł tego robić bez strażników SS.  Po drugiej selekcji ludzie pracujący dla Madritscha zostali załadowani  do  pociągu przeznaczonego dla bydła, kilkadziesiąt na wagon kolejowy i wywieziono ich do Płaszowa.Ta kwestia była omawiana w Instytucie Yad Vashem podczas rozpatrywania kandydatury Madritscha do tytułu “Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata”, jednak uznano, że w tych okolicznościach postępowanie Madritscha było niezależne od jego woli.
                William Kornbluth,  Natan i  Simon nadal pracowali dla Madritscha, ponieważ fabryka  została założona również w Płaszowie. W tym momencie ich obawy zmniejszyły się. Wiedzieli, że mają pracować, a nie czekać na śmierć. Ci, którzy pracowali dla Madritscha, byli traktowani łagodniej niż więźniowie, którzy byli codziennie wysyłani na inne stanowiska robocze w Płaszowie czy w Krakowie. W przeciwieństwie do nich, jego  pracownicy pracowali mniej brutalnie w barakach. Byli też beneficjentami niepisanego prawa w Płaszowie, że robotnicy  Madritscha nie podlegali rozstrzelaniu. W przeciwnym razie prowadziliby normalny tryb obozowy. Podejrzewali, że Madritsch przekupił Goetha lub też dowódca obozu był cichym partnerem. Fabryka wytwarzała ok. dwadzieścia tysięcy mundurów dla wojska miesięcznie i była niezmiernie opłacalna. Madritsch płacił niemieckim władzom 7,50 marki dziennie za każdego mężczyznę i 5,00 marki za kobietę. Zyski wszystkich zaangażowanych były ogromne.
            Raymond Titsch – współpracownik Madritscha, człowiek humanitarny i przyzwoity, nadzorował zakład. Zajmował się dostarczaniem dodatkowych porcji chleba do baraków fabryki w Krakowie, aby uzupełnić  skromne racje żywnościowe w obozie. Było to przestępstwo, za które groziła surowa kara. Życie w obozie było bardzo ciężkie. Często brakowało racji żywnościowych i ludzie głodowali. Nie było dostępu do dodatkowych potraw. Niektórzy więźniowie przemycali jedzenie do obozu, czym narażali swoje życie. Kornbluth twierdzi, że jedynie fabryka Madritscha była inna, a ludzie byli tam „szczęśliwi”.
              Korzystanie z latryn w obozie w Płaszowie było dla nich prawdziwą torturą. Aby dostać się do nich, trzeba było przejść przez jezioro moczu o głębokości kilku centymetrów. Wszystkie pomieszczenia latrynowe były pokryte odchodami więźniów z biegunką. Nie było papieru i było mało miejsca.  O wiele lepsze warunki mieli pracownicy Madritscha, gdyż latryna przy ich baraku była lepiej utrzymana niż latryny obozowe.
               William Kornbluth wielokrotnie wspomina Madritscha w swojej książce. Miał on z nim bezpośrednie do czynienia, gdyż Julius ocalił jego, jak i najbliższą rodzinę, a razem z nimi mnóstwo innych więźniów. Jest to naoczne świadectwo o Madritschu jako o człowieku ratującym Żydów przed zagładą.


Share:

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Unordered List

Theme Support

Unordered List